Recenzja filmu

Wściekłe psy (1992)
Quentin Tarantino
Harvey Keitel
Michael Madsen

Brutalne arcydzieło

Quentina Tarantino znają wszyscy. Można go, jak to wielokrotnie powtarzano, lubić albo nienawidzić. Chociaż do tego filmu nie ma się o co przyczepić. Niektórzy stawiają go na równi z takimi
Quentina Tarantino znają wszyscy. Można go, jak to wielokrotnie powtarzano, lubić albo nienawidzić. Chociaż do tego filmu nie ma się o co przyczepić. Niektórzy stawiają go na równi z takimi dziełami jak "Chłopcy z ferajny" czy "Kasyno". Całkiem zresztą słusznie. Film opowiada pokręcona historię grupy gangsterów, którzy po połowicznie udanym napadzie, zbierają się w pustym magazynie, czekając na szefa i omawiając pewną niewygodną sprawę. Mianowicie podejrzewają, że wśród nich jest ktoś na usługach policji. Psychicznie dołują się wzajemnie, próbując wymusić prawdę, co nikomu się jednak nie udaje. Poza tym reżyser przedstawia historię poszczególnych bohaterów, omawiając, jak doszło do tego, że uczestniczyli w skoku. Jak większość wie, Tarantino lubi cytować inne filmy. Tu cytuję ich bardzo dużo, może nie aż tak, jak w późniejszym "Pulp Fiction", ale od początku kariery jego filmy utrzymywały właśnie taką konwencję. Tarantino "wypożycza" sobie pomysły innych, przerabiając je na swój własny, sprawdzony sposób. Niekiedy nawet jego przeróbki są lepsze niż oryginały, a to już mówi samo za siebie. Najciekawsze jest to, że choć film opowiada o skoku na jubilera, Tarantino tej akcji nie pokazuje, jest jedynie wspominana w prowadzonych przez bohaterów dialogach. Czy znajdzie się inny film o skoku na bank, bądź inne miejsce, w którym nie jest on pokazany? Bardzo w to wątpię. Niektóre sceny ze "Wściekłych psów" zostały już dawno uznane za kultowe (w tym słynna scena z torturowaniem policjanta), a sam film zapisał się na stronach historii kina jako jeden z najlepszych w gatunku, a także najlepszych w ogóle. Niektórzy nawet sądzą, że jest to do tej pory najlepszy film Tarantino, który przebija nawet wychwalane pod niebiosa "Pulp Fiction" (1994). Ja również należę to tych osób, bo ten film na to zasługuje. Jest niemal po każdym względem doskonały. Zarówno scenariusz, jak i oryginalnie prowadzona przez naszego rodaka, Andrzeja Sekułę, kamera. Dla niektórych grających w filmie aktorów rola u Tarantino była przepustką do sławy (chociażby dla Michaela Madsena, który wcześniej zaliczył tylko kilka mało znaczących ról), a dla samego Quentina oznaczało wejście do reżyserskiej elity, gdzie znalazł się obok takich nazwisk, jak np: Stanley Kubrick czy Brian De Palma. Duża w tym zasługa Harveya Keitela, który zainwestował w niepewną produkcję. Trzeba przyznać, że miał nosa, bo film okazał się absolutnym sukcesem. Styl Tarantino był wielokrotnie naśladowany, przeważnie z miernym skutkiem, lecz zdarzały się także wyjątki ("Przekręt" Guya Ritchiego). Jednak Quentin jest tylko jeden i wątpliwe, czy doczeka się następcy. Tak samo jak "Wściekłe psy".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rok 1994. "Pulp Fiction" zdobywa Złotą Palmę w Cannes, a potem jeszcze Oscara za scenariusz. Tytuł... czytaj więcej
Na polskim rynku ukazało się specjalne kolekcjonerskie 2-płytowe wydanie "Wściekłych psów". Każdy... czytaj więcej
Film z kanonu arcydzieł filmowych Quentina Tarantino, po latach nadal aktualny i popularny. Pomysł... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones